9 niedziela zwykła. Rok B
NIEDZIELA
Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: „Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?” On im odpowiedział: „Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom”. I dodał: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu”. Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu na środku”. A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić (Mk 2,23-3,6).
Mały Książę z książki Antoine de Saint – Exuperego w swych podróżach dociera do maleńkiej planety. Spotkał tam bardzo zapracowanego latarnika, który zapalał i gasił uliczną latarnię. Wywiązał się między nimi dialog:
-Mam straszną pracę. Kiedyś miała ona sens. Gasiłem latarnię rano a zapalałem wieczorem. W dzień mogłem odpoczywać, a w nocy spałem…
-A czy teraz zmienił się rozkaz?
-Rozkaz się nie zmienił. Na tym polega tragizm sytuacji. Z roku na rok planeta obraca się coraz szybciej, a rozkaz się nie zmienia.
-Więc? – spytał Mały Książę.
-Więc dzisiaj, gdy planeta robi obrót w ciągu minuty, nie mam chwili odpoczynku. W ciągu każdej minuty muszę zapalić i zgasić ją!
Dzień szabatu nawiązywał do dzieła stworzenia. Według Biblii Bóg sześć dni stwarzał świat a siódmego odpoczywał, a zatem wierni powinni także odpoczywać w tym dniu. Był to także dzień poświęcony dziękczynieniu i rozpamiętywaniu wyzwolenia Narodu Wybranego z niewoli egipskiej. Nazwa szabat pochodzi od słowa „sabat’- zatrzymać się, przestać, odpoczywać. Z czasem coraz bardziej rygorystycznie przestrzegano wypoczynku, a nawet doszło do tego, że esseńczycy wstrzymywali się od potrzeb naturalnych, a rabini w specjalnych dwóch traktatach Miszny pośród 39 prac zakazanych wyliczają: rozwiązanie węzła, dwukrotne przeciągniecie igły czy napisanie dwóch sylab. I tym sposobem szabat, stawał się ciężarem dla Izraelitów. I jak gdyby tracił pierwotny sens. Wytworzyła się sytuacja podobna do tej, jaką zastał Mały Książe na planecie latarnika, z tą różnicą, że tu winne było mnożenie praw nieadekwatnych do rzeczywistości. Tworzenie i zachowywanie przepisów wysuwało się na plan pierwszy przesłaniając, jak gdyby zasadniczy sens szabatu- dobro, jakie człowiek odnajdywał w pogłębieniu więzi z Bogiem i bliźnim.
Faryzeusze byli zgorszeni, że apostołowie w szabat zrywali kłosy, łamiąc tym samym rygorystyczne szabatowe zakazy. Chrystus w odpowiedzi na to zgorszenie mówi: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest Panem Szabatu”. Nie znaczy to wcale, że Chrystus lekceważy Prawo zawarte w Biblii. W innym miejscu powie, że nie przyszedł po to, aby znieść Prawo, ale je wypełnić. Przeciwstawia się jednak przepisom namnożonym przez faryzeuszy i uczonych w Prawie, które utrudniają autentyczne przeżywanie tego dnia, nie służą umacnianiu więzi z Bogiem i bliźnimi oraz utrudniają prawdziwy odpoczynek.
Dla chrześcijan dniem świętym staje się niedziela. Niedziela jako pierwszy dzień tygodnia jest nawiązaniem do faktu zmartwychwstania Chrystusa, które według kalendarza żydowskiego miało miejsce w pierwszym dniu tygodnia po szabacie. Niedziela, zatem nie kończy, ale rozpoczyna tydzień. Fakt ten jest bardzo wymowny; człowiek zrodzony przez chrzest i Eucharystię staje się nowym człowiekiem, nowym stworzeniem. Niedziela przez sprawowanie Eucharystii, staje się naprawdę źródłem odnowienia człowieka, mocą tej tajemnicy wierni mogą właściwie pełnić swoje obowiązki chrześcijańskie. W Apokalipsie św. Jana pojawia się nowe określenie tego dnia jako „Dzień Pański”. Nazwa ta akcentuje osobę Jezusa jako „Pana”, podkreślając Jego chwałę i zmartwychwstanie. W środowisku pogańskim niedziela była nazywana „dniem Słońca”; nazwa ta związana była z tygodniem planetarnym, tzn. z kultem planet, którym oddawano cześć boską i łączono je z poszczególnymi dniami tygodnia. Dla chrześcijan ten dzień był „dniem Słońca”, ponieważ – jak pisze św. Maksym z Turynu- ten „dzień oświeca nam Słońce-Chrystus, sprawiedliwość i światłość. Niedziela jest dla nas dniem uroczystym, ponieważ Zbawiciel jest dla nas jako wschodzące słońce, po rozproszeniu mroku otchłani, zajaśniał światłem Zmartwychwstania”.
Od samych początków chrześcijaństwa tajemnica zmartwychwstania Chrystusa była dominującym elementem świętowania niedzieli. Tak będzie i później, kiedy to zwrócono uwagę na element wypoczynku. Prawo Konstantyna Wielkiego z 321 r. czyni niedzielę dniem wypoczynku, dniem wolnym od pracy i grozi karą za naruszenie tego prawa. Ten aspekt niedzieli akcentuje polska nazwa, która znaczy „nie działać”. Odpoczynek jest konieczny do zregenerowania swoich sił fizycznych, psychicznych i duchowych. Niektórzy są tak zapędzeni, że nie maja czasu na nic. Niedziela, z własnego wyboru, staje się dla nich dniem wytężonej pracy. Z własnej woli stają się niewolnikami pracy, pieniądza, awansu społecznego. I niepostrzeżenie pustoszeje ich wnętrze, uniemożliwiając włączenie się w tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Niedziela jest dla człowieka, aby uniknął on wszelkiego zniewolenia i wzrastał ku pełni Chrystusa zmartwychwstałego (z książki Ku wolności).
SZABAT DLA CZŁOWIEKA
To mówi Pan: „Będziesz uważał na szabat, aby go święcić, jak ci nakazał twój Pan Bóg. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twą pracę, lecz w siódmym dniu jest szabat twego Pana Boga. Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służąca, ani twój wół, ani twój osioł, ani żadne twoje zwierzę, ani obcy, który przebywa w twoich bramach; aby wypoczął twój sługa i twoja służąca, jak i ty. Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd twój Pan Bóg ręką mocną i wyciągniętym ramieniem, przeto ci nakazał twój Pan Bóg strzec szabatu” (Pwt 5,12-15).
Wybitny szkocki teolog William Barclay w książce „Ewangelia św. Marka” opisuje niesamowitą historię związaną z szabatem: „Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twą pracę, lecz w siódmym dniu jest szabat twego Pana Boga”. Pobożni Żydzi, kierując się tym prawem zaprzestawali walki w czasie szabatu, ponieważ traktowano ją jako pracę. Stąd też Rzymianie nie wcielali Żydów do swojej armii, bo gdy przychodził szabat odkładali oni broń, bez względu na konsekwencje. Barclay opisuje jedną z takich walk. W decydującym momencie bitwy nastał szabat. Aby nie złamać praw szabatowych odział żołnierzy Izraelskich ukrył się przed wrogiem w jaskini. Wróg ich tam odnalazł. Wszyscy zginęli, nie podejmując walki. Z jednej strony jest budujący przykład szacunku dla prawa Bożego z narażeniem własnego życia. Z drugiej jednak strony jest to w pewnym sensie rozminięcie się z duchem tego prawa. Niektórzy Żydzi, tak jak faryzeusze, aby utrzymać literę prawa, pomijali jego ducha. Rodziło się pytanie, jakie czynności trzeba traktować jako pracę i powstrzymywać się od ich wykonywania w czasie szabatu. W odpowiedzi rabini wymieniali 39 kategorii takich czynności. Na przykład nie można było zrywać kłosów i wyłuskiwać ziaren i jeść je. Ta czynność była traktowana jako ciężka praca żniwa. W przypadku choroby nie można było korzystać z pomocy lekarza, chyba że w niebezpieczeństwie śmierci. Jeśli upadająca ściana przygniotła człowieka, to można było odsunąć gruzy i jeśli osoba przygnieciona była w niebezpieczeństwie śmierci, to można było udzielić pomocy, jeżeli zaś była martwa, to aby nie naruszyć szabatu, ciało trzeba było zostawić i zabrać je dopiero po upływie świętego dnia.
Tak rodzaj troski o zachowanie szabatu Jezus zakwestionował w Ewangelii na dzisiejszą niedzielę. Ważniejszy jest duch szabatu, ważniejsza jest miłość niż litera prawa. Szabat jest ustanowiony dla człowieka. Chrystus wykorzystał do ilustracji tak pojmowanego szabatu dwa wydarzenia. W czasie szabatu Jezus przechodził ze swoimi uczniami pośród łanów zbóż. Uczniowie zrywali kłosy, wykruszali ziarna i spożywali je. Zgorszeni faryzeusze mówili do Jezusa: „Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?” Jezus odwołując się do podobnych zdarzeń z przeszłości powiedział: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu”. Zaspokojenie głodu jest czynem miłości, a litera prawa nie może tego zabraniać. Drugim wydarzeniem było uzdrowienie chorego, które miało miejsce także w dniu szabatu. Jezus przywołał do siebie chorego i zapytał faryzeuszy: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?”. Faryzeusze milczeli, a odpowiedź dał Chrystus, uzdrawiając chorego. Wykazał czynem, że litera szabatu nie może ograniczać w czynieniu dobrze i ratowaniu życia. Jednak faryzeusze tak byli ograniczeni literą prawa, że nawet cud ich nie przekonał. Tak byli zapiekli w swojej nienawiści, że zaczęli szukać sposobności, aby zabić Jezusa. I oto ten szabat, który ma służyć życiu, zostaje przez faryzeuszy splamiony myślą o śmierci.
Tak jak za czasów Jezusa tak i w czasach dzisiejszych kierujemy się prawem. Szanowanie prawa i stosowanie go w swoim życiu jest czymś godnym pochwały. Oczywiście mamy tu na myśli prawo Boże i prawo ludzkie, które jest zgodne z prawym Bożym. Nie bierzemy pod uwagę bezbożnego prawa, które między innymi pozwala na zabijanie drugiego człowieka, eufemistycznie nazywając to aborcją czy eutanazją. Takie prawo nie jest prawem, ale bezprawiem. W ramach bożego prawa podobnie jak faryzeusze możemy popełniać błąd, zachowując literę prawą, zapominając o jego duchu. Faryzeusze zachowując szabat zapomnieli, że jest on ustanowiony dla człowieka a nie człowiek dla niego. Na początku Bóg stworzył człowieka, a później ustanowił szabat, aby pomóc człowiekowi w osiągnięciu celu, który mu wyznaczył. Szabat dawał człowiekowi większe możliwości poznania i ukochania Boga, ale także stwarzał odpowiednie warunki do umacniania i pogłębiania miłości wzajemnej międzyludzkiej, a jest to droga prowadząca do wiecznej radości. Jest to droga, która prowadzi nas na spotkanie z Bogiem. I to jest duch prawa, litera prawa nie może tego zabijać. Jeżeli litera prawa zaczyna krępować jego ducha, to znaczy, że przekroczyliśmy granicę, gdzie prawo staje się pewnego rodzaju bezprawiem. Te dwa wymiary szabatu trzeba umiejętnie łączyć, aby przyczyniał się on do wzrostu człowieka w miłości Boga i bliźniego. Ilustracją takiej postawy jest przykład Dawida, którego przypomina w dzisiejszej Ewangelii Jezus: „Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom”. Przykładem tego jest także cud uzdrowienia chorego przez Jezusa w dzień szabatu.
Podobną rolę spełnia chrześcijańska niedziela, koncentrując się wokół zmartwychwstania Chrystusa i sprawowania Eucharystii. Jan Paweł II w liście do biskupów i kapłanów pisze: „Dzień ten stanowi samo centrum chrześcijańskiego życia. Jeśli od początku pontyfikatu niestrudzenie powtarzam słowa: ‘Nie lękajcie się! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! to dziś chciałbym z mocą wezwać wszystkich do ponownego odkrycia niedzieli: Nie lękajcie się ofiarować waszego czasu Chrystusowi! Tak, otwórzmy Chrystusowi nasz czas, aby On mógł go rozjaśnić i nadać mu kierunek. On jest Tym, który zna tajemnicę czasu i tajemnicę wieczności i ofiarowuje nam ‘swój dzień’ jako zawsze nowy dar swojej miłości. Ponowne odkrycie sensu tego ‘dnia’ jest łaską, o którą należy prosić nie tylko po to, aby wypełniać w życiu nakazy wiary, ale także by dać konkretną odpowiedź na prawdziwe i głębokie pragnienia każdego człowieka. Czas ofiarowany Chrystusowi nigdy nie jest czasem straconym, ale raczej czasem, który zyskujemy, aby nadać głęboko ludzki charakter naszym relacjom z innymi i naszemu życiu. Przejście Chrystusa ze śmierci do życia, czyli Jego Pascha, żywa pamięć o niej w każdym tygodniu oraz świętowanie jej właśnie w ‘pierwszy dzień tygodnia’, czyli niedzielę, wypełnia duchową prawdę szabatu żydowskiego, bowiem zapowiada przejście ludzi wraz ze zmartwychwstałym Chrystusem do ‘wiecznego odpoczynku’ w Bogu. Nowy ‘dzień Pański’, który zastąpił dla chrześcijan szabat, przejmuje moralne zobowiązania Starego Przymierza wpisane w serce człowieka; zobowiązania, aby zewnętrznie oddawać cześć Bogu – Stwórcy świata i Odkupicielowi Jego ludu, który w Jezusie Zmartwychwstałym wszystko odnowił” (z książki Bóg na drogach naszej codzienności).
ZA CZYM TAK BIEGNIESZ?
Bracia: Bóg, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Jezusa Chrystusa. Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd cierpienia znosimy, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele. Ciągle bowiem my, którzy żyjemy, jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym śmiertelnym ciele (2 Kor 4, 6-11).
Zapewne wielu z nas zna przepiękną książkę pt. „Mały Książe”. Z pozoru wydaje się, że jest to książka dla dzieci, a w rzeczywistości dorośli mogą się z niej wiele nauczyć. Mały Książe w swoich podróżach spotyka różnych ludzi, odwiedza liczne planety. Na jednej z nich spotyka zapracowanego latarnika. Oto fragment rozmowy Małego Księcia z Latarnikiem:
– Dzień dobry. Dlaczego przed chwilą zgasiłeś swą lampę? – Taki rozkaz – odpowiedział Latarnik. – Dzień dobry. – Cóż to znaczy rozkaz?
– Rozkaz gaszenia lampy. Dobry wieczór.
Zapalił lampę.
– Dlaczego zapaliłeś?
– Taki jest rozkaz – odpowiedział Latarnik.
– Nie rozumiem – rzekł Mały Książę.
– Nic tu nie ma do rozumienia. Rozkaz jest rozkazem. Dzień dobry.
Zgasił lampę. Następnie otarł sobie czoło chustką w czerwoną kratę.
– Mam straszną pracę. Kiedyś miała ona sens. Gasiłem la¬tarnię rano, a zapalałem wieczorem. W dzień mogłem odpo¬czywać, a w nocy spałem.
– A czy teraz zmienił się rozkaz?
– Rozkaz się nie zmienił. Na tym polega tragizm sytuacji. Z roku na rok planeta obraca się coraz szybciej, a rozkaz się nie zmienia.
– Więc? – spytał Mały Książę.
– Więc dzisiaj, gdy planeta robi obrót w ciągu minuty, nie mam chwili odpoczynku. W ciągu każdej minuty muszę zapalić i zgasić ją!
– U ciebie dzień trwa jedną minutę! Jakie to zabawne! – To wcale nie jest zabawne – powiedział Latarnik. – Już minął miesiąc, odkąd rozmawiamy.
– Miesiąc?
Zdziwienie, że czas tak szybko mija staje się dzisiaj naszym chlebem powszednim. „Co to już Nowy Rok?” „Maciek już ukończył studia?” I wiele podobnych zadajemy pytań, aby ostatecznie skonstatować stwierdzeniem: „Jak ten czas szybko mija”. Mija on szybko nie dlatego, że nasza planeta zaczyna krążyć coraz szybciej, ale że my sami nadajemy naszemu życiu nadzwyczajnego pędu. Jesteśmy ciągle zapędzeni. Pędzimy, nie wiedząc nieraz za czym. Nie zauważamy pięknych wschodów i zachodów słońca, rozchylających się kwiatowych pąków wiosną. Brakuje nam czasu, aby odkryć piękno miłości bliskich nam osób. Nie pamiętamy, kiedy nasze dziecko powiedziało po raz pierwszy „mama’ lub „tata”. Tak jesteśmy zajęci, że brakuje nam czasu na umocnienie więzi z Tym, który jest źródłem mocy i życia, nie mamy czasu na kontakt z Bogiem. W efekcie, nie dostrzegamy wartości i piękna mijających sekund, tracąc tym samym radość życia. Wielu tak jak latarnik nie widzi sensu tego zabiegania, a zmęczenie przesłania piękno świata i życia.
Z nakazu bożego otrzymaliśmy wspaniały dar, który ma być wykorzystany do odrywania piękna naszego życia i piękna zbawiającej przyjaźni z samym Bogiem. Bóg dał nam dzień święty. Chrystus przypomina zgromadzonym: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu”. W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy: „Będziesz uważał na szabat, aby go święcić, jak ci nakazał twój Pan Bóg, Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twą pracę, lecz w siódmym dniu jest szabat twego Pana Boga. Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służąca, ani twój wół, ani twój osioł, ani żadne twoje zwierzę, ani obcy, który przebywa w twoich bramach; aby wypoczął twój sługa i twoja służąca, jak i ty”. Izraelici nie pracowali w szabat, podobnie ich niewolnicy i słudzy. Był to dzień nie tylko wypoczynku, ale coraz pełniejszego odkrywania obecności Boga w życiu poszczególnego Izraelity jak i też całego narodu. Księga Wyjścia uzasadnia świętowanie szabatu tym, że Bóg sześć dni stwarzał świat a siódmego dnia odpoczął. Obydwa te tłumaczenia; socjologiczny i teologiczny wzajemnie się uzupełniają. Szabat jest czasem odpoczynku, czasem umacniania braterskich więzi, a przede wszystkim czasem odnawiania przyjaźni z Bogiem.
Dla Chrześcijan, według rachuby Starego Testamentu, świętym dniem nie jest ostatni dzień tygodnia, lecz pierwszy. Jest to dzień zmartwychwstania Chrystusa, który przypomina, że miłość jest silniejsza aniżeli śmierć. Chrześcijaństwo jest zbudowane na judaizmie, stąd też regulacje odnoszące się do szabatu odnoszą się także do niedzieli, jednak centralnym punktem świętowania tego dnia jest zmartwychwstanie Chrystusa. Żydzie przestrzegali szabatu bardzo ściśle. Z tego powodu między innymi nie służyli w armii rzymskiej. Historycy mówią, że byli oni gotowi oddać swoje życie, niż walczyć w szabat. Warto o tym także pamiętać w dniu, kiedy się radujemy ze zmartwychwstania Chrystusa.
W zacytowanym na wstępie fragmencie Ewangelii uczniowie Jezusa zrywają w szabat kłosy zbóż i spożywają wyłuskane ziarna. Na to zaprotestowali faryzeusze, mówiąc, że jest to łamanie prawa szabatu zapisanego w Biblii. W odpowiedzi Jezus przytacza sytuacje, kiedy to Dawid, będąc głodny spożywał wraz z towarzyszami święty chleb, przeznaczony tylko dla kapłanów. Przez to wydarzenie chce powiedzieć, że ważniejszy od litery jest duch prawa starotestamentalnego odnośnie szabatu. Szabat ma służyć człowiekowi. Nie może być ciężarem, ale pomocą. A do tych, którzy mieli jeszcze jakieś wątpliwości Chrystus mówi: „Zatem Syn Człowieczy jest Panem szabatu”.
Chrystus nie zachęca do pracy w szabat, tylko przestrzega przed wiązaniem człowieka przepisami szabatowymi, które by w jakikolwiek sposób utrudniały mu osiągnięcie pełnego rozwoju duchowego. Apostołowie zdążali do synagogi, aby słuchać słowa bożego i liturgią świątynną wychwalać Boga. Zrywane kłosy i spożywane ziarna umacniały fizycznie apostołów w ich drodze na spotkanie z Bogiem. Odpowiadało to jak najbardziej duchowi przepisów szabatowych. Szabat został dany, aby człowiek ten święty dzień wykorzystał dla pogłębienia przyjaźni z Bogiem i bliźnim.
Ten duch ożywia także chrześcijańskie świętowanie niedzieli. Poprzez powstrzymanie się od wykonywania prac niekoniecznych mamy więcej czasu dla bliźniego. Więcej czasu na modlitwę, a szczególnie na jej najdoskonalszą formę jaką jest Msza święta. Dlatego uczestnictwo w niedzielnej Mszy św. jest wymogiem prawa kościelnego, dla tych którzy nie dojrzeli na tyle w wierze, aby było to potrzebą kochającego serca. Niedziela, dzień zmartwychwstania Chrystusa przypomina nam, że nasze życie jest pielgrzymką do domu wiekuistego Ojca. Słuchamy słowa Bożego, które jest światłem na tej drodze. Przyjmujemy Eucharystię, która jest pokarmem w tej pielgrzymce.
Zachowanie dnia świętego sprawi, że planeta naszego życia zwolni biegu. Dostrzeżemy piękno życia, znajdziemy czas, aby się nim cieszyć i dostrzec jego najgłębszy wymiar w zmartwychwstaniu Chrystusa, które jest także naszym zmartwychwstaniem (z książki Nie ma innej Ziemi Obiecanej).
„OSTRZENIE SIEKIERY”
Nazwa polskiej soboty wywodzi się od hebrajskiego szabatu, który jest bardzo ważnym świętem żydowskim. Zaś słowo szabat w języku hebrajskim znaczy odpoczynek. Taki charakter tego dnia ma swoje biblijne źródła. Otóż Bóg przez sześć dni stwarzał świat, a siódmego dnia odpoczywał. I właśnie tym siódmym dniem, według tradycji judaistycznej jest szabat. Nakaz świętowania szabatu znalazł się w dekalogu. W pierwszym czytaniu słyszymy słowa: „Będziesz uważał na szabat, aby go święcić, jak ci nakazał twój Pan Bóg. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twą pracę, lecz w siódmym dniu jest szabat twego Pana Boga. Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służąca, ani twój wół, ani twój osioł, ani żadne twoje zwierzę, ani obcy, który przebywa w twoich bramach; aby wypoczął twój sługa i twoja służąca, jak i ty”. W tym dniu wspomina się wyjście z Egiptu, zakazana jest praca zarobkowa, sprzątanie, rozpalanie ognia, podróżowanie na większe odległości itp. Nie wolno też nakłaniać innych do wykonywania tych obowiązków. Odpoczynek w życiu człowieka ma bardzo ważne znaczenie. Pomaga pełniej żyć tu na ziemi i dostrzegać najważniejsze wartości w życiu. Świetnie to ukazuje historia dwóch drwali, którzy współzawodniczyli w wyrębie lasu. Wygra ten, który więcej wytnie drzew i przygotuje do wywózki. Wydawało się, że wygra ten pierwszy, bo bez wytchnienia pracował przy wyrębie. Nawet na posiłek nie przerwał pracy. Drugi pracował także wytrwale, ale często robił przerwy, spokojnie spożywał także posiłek. Pod koniec dnia podsumowano efekt pracy obu mężczyzn. Okazało się, że zwyciężył ten drugi. Pierwszy nie mógł uwierzyć. „Pytał współzawodnika jak to się stało? Ja cały czas pracowałem, a ciebie widziałem wiele razy odpoczywającego?” Drugi drwal odpowiedział: „To prawda, że wiele razy widziałeś mnie siedzącego, ale nie zauważyłeś, że ostrzyłem wtedy siekierę, spożywałem także posiłek, aby mieć więcej siły do pracy”. Można powiedzieć, że dzień wolny od pracy jest takim „ostrzeniem siekiery”, abyśmy mogli pełniej i piękniej żyć oraz coraz doskonałej odkrywali wieczny sen naszego życia. Talmud mówi o obowiązku szabatowej radości, która ma być też przedsmakiem ery mesjańskiej. Talmud zaleca zdobywanie radości przez takie przyjemności jak jedzenie, śpiewanie, zebrania towarzyskie, a zwłaszcza spędzanie czasu z rodziną i pożycie seksualne z małżonkiem. Ponadto zalecane jest odwiedzenie synagogi, śpiewanie hymnów, czytanie i dyskutowanie Tory i komentarzy.
Chrześcijanie, z wyjątkiem niewielkich protestanckich wspólnot wyznaniowych jako dzień święty, szabat obchodzą w niedzielę. Zmianę obchodzenia dnia dr J. Vernon McGee, znany prezenter radiowy programu „Thru the Bible” wyjaśnia w poniższej opowieści. Pewien mężczyzna zagadnął go: „Dam ci 100 dolarów, gdy mi wskażesz miejsce, gdzie dzień szabatu został zmieniony”. McGee odpowiedział: „Nie sądzę, aby wprowadzono taką zmianę. Sobota jest sobotą. Jest to siódmy dzień tygodnia, a zatem jest to dzień szabatu”. Na co usłyszał następne pytanie: „Jeśli ten dzień nie został zmieniony, to dlaczego w takim razie nie zachowujesz szabatu?” McGee odpowiedział: „Dzień szabatu nie został zmieniony, ale ja zostałem zmieniony. Otrzymałem nową naturę, zostałem wszczepiany w Chrystusa, jestem cząstka nowego stworzenia. Świętujemy pierwszy dzień, ponieważ w tym dniu Chrystus zmartwychwstał”.
A zatem zmartwychwstanie wyznacza uczniom Chrystusa dzień święty. Ewangelie mówią: „A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu”. Chrystus zmartwychwstał. I właśnie ten dzień stał się świętym dla wyznawców Chrystusa. To w tym dniu spełniły się oczekiwania mesjańskie, które ożywiają świąteczne dni żydowskiego szabatu. W świetle zmartwychwstania nabierają szczególnej mocy i znaczenia wypowiedziane wcześniej słowa Chrystusa: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu”. Chrystus poucza nas na czym polega prawdziwe świętowanie nowego szabatu. Żadne prawa nie mogą stanąć ponad prawem miłości, nawet prawa szabatowe. Jezus ulitował się nad sparaliżowanym i uzdrowił go w szabat, czym zgorszył strażników prawa szabatowego. Do faryzeuszy nie przemówił fakt cudu. Zamiast ukorzyć się szukali sposobności, aby zabić Jezusa. Prawo szabatowe było dla nich ważniejsze niż uzdrowienie, niż śmierć niewinnego. Syn człowieczy, Jezus. Chrystus mówi, że szabat jest dla człowieka ma, służyć człowiekowi. Zapewne można te słowa zinterpretować jako wezwanie do odpoczynku, powstrzymania się od pracy. Ale to jest sprawa drugorzędna. Odpoczynek z pewnością stwarza w nas warunki do głębszej refleksji nad życiem, odkrywanie jego sensu, pomaga także dostrzec w naszym bliźnim brata, ale najważniejsze jest spotkanie z Bogiem.
Chrystus wybrał jeden dzień roku i opromienił go największym światłem w dziejach ludzkości, światłem swego zmartwychwstania. To światło sprawia, że jest to najświętszy i najważniejszy dzień w dziejach ludzkości. Ten dzień w cyklu tygodniowym wypada w niedzielę, „pierwszego dnia po szabacie”. W Liście apostolskim o świętowaniu niedzieli Jan Paweł II napisał: „Dzień ten stanowi samo centrum chrześcijańskiego życia. Jeśli od początku pontyfikatu niestrudzenie powtarzam słowa: ‘Nie lękajcie się! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!’, to dziś chciałbym z mocą wezwać wszystkich do ponownego odkrycia niedzieli: Nie lękajcie się ofiarować waszego czasu Chrystusowi! Tak, otwórzmy Chrystusowi nasz czas, aby On mógł go rozjaśnić i nadać mu kierunek. On jest Tym, który zna tajemnicę czasu i tajemnicę wieczności i ofiarowuje nam ‘swój dzień’ jako zawsze nowy dar swojej miłości. Ponowne odkrycie sensu tego ‘dnia’ jest łaską, o którą należy prosić nie tylko po to, aby wypełniać w życiu nakazy wiary, ale także by dać konkretną odpowiedź na prawdziwe i głębokie pragnienia każdego człowieka. Czas ofiarowany Chrystusowi nigdy nie jest czasem straconym, ale raczej czasem, który zyskujemy, aby nadać głęboko ludzki charakter naszym relacjom z innymi i naszemu życiu”. Centrum przeżywania chrześcijańskiej niedzieli jest uczestnictwo we mszy św. W Katechizmie Kościoła katolickiego czytamy: „Eucharystia jest ‘centrum świętowania dnia Pańskiego, jest źródłem i szczytem całego życia chrześcijańskiego’”. W dokumentach Soboru Watykańskiego mamy określenie niedzieli: „Jest dniem zgromadzenia liturgicznego, w którym zbierają się wierni dla słuchania słowa Bożego i uczestniczenia w Eucharystii, aby tak wspominać Mękę, Zmartwychwstanie i chwałę Pana Jezusa i składać dziękczynienie Bogu” (KL 106). Jan Paweł II pisał: „Eucharystia jest tajemnicą obecności, przez którą spełnia się w najwznioślejszy sposób obietnica Jezusa, że pozostanie z nami aż do skończenia świata”.
O takim znaczeniu niedzieli trzeba przypominać człowiekowi współczesnemu, który zapomina często polskiego powiedzenia: „Bez boskiej pomocy, na nic wstawać nawet o północy”. Niedziela często jest wykorzystywana jest wykonywania zaległych prac lub odpoczynek regenerujący nasze siły fizyczne i psychiczne. Trzeba jednak pamiętać o regeneracji naszych sił duchowych, umacniających nas w Chrystusie, który jest naszym życiem i zmartwychwstaniem (z książki W poszukiwaniu mądrości życia).
BŁOGOSŁAWIONY KSIĄDZ STANISŁAW MYSAKOWSKI
Trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie społeczności bez prawnych regulacji. Naród Wybrany został zorganizowany przez prawo samego Boga. Wokół tego prawa narastały interpretacje i regulacje ludzkie, które prowadziły nieraz do sytuacji, kiedy sama norma prawna stawała się ważniejsza niż dobro człowieka. Przykładem tego widzimy w zacytowanym na wstępie fragmencie Ewangelii. Nowy Lud Boży jest także zorganizowany przez prawa Boże, z prawem miłości na czele. Święci w zachowaniu tego prawa posuwali się granic, gdzie wydawało się, że naruszają słuszne prawa stanowione przez ludzi. Na przykład błogosławiony ksiądz Stanisław Mysakowski zaciągał pożyczki na dzieła miłosierdzia, pożyczki, których nie był w stanie spłacić, mimo, że przeznaczał na ten cel swoje dochody. Przez to stawał w konflikcie z prawem stanowionym przez ludzi. Kierował się on prawem miłości, które intuicyjnie odczytujemy, że ważniejsza jest kromka chleba podana głodnemu niż kilka groszy więcej na koncie lichwiarza.
Stanisław Mysakowski urodził się w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, 14 września 1896 roku w Wojsławicach na Chełmszczyźnie. Ojciec Stanisława był organistą w miejscowym kościele. Po ukończeniu szkoły średniej Błogosławiony wstąpił do Seminarium Duchownego w Lublinie. Młody kleryk obdarzony wieloma talentami wyróżniał się wrażliwym i dobrym serem szczególnie dla ludzi pokrzywdzonych przez los, ludzi biednych. Po pomyślnym ukończeniu studiów seminaryjnych i otrzymaniu święceń kapłańskich w roku 1920 został posłany na pierwszą placówkę duszpasterską w Zamościu. Jako wikariusz całym sercem oddał się pracy duszpasterskiej, mając na uwadze nie tylko duszę człowieka, ale także jego potrzeby materialne. Na miarę swoich możliwości wspierał biednych, już tutaj objawiły się w nim cechy, które uczyniły go później umiłowanym duszpasterzem biednych, starów i upośledzonych. Niedługo cieszyli się parafianie zamojscy powszechnie lubianym kapłanem. Ks. Stanisław został posłany na dalsze studia teologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Będąc studentem pełnił równocześnie funkcje kapelana sióstr miłosierdzia w Kazimierzówce. Kontakt z tym zgromadzeniem i siostrami jeszcze bardziej uwrażliwił młodego kapłana na wymiar charytatywny pracy duszpasterskiej.
Kolejnym, ważnym etapem w życiu ks. Stanisława był wikariat w parafii św. Pawła w Lublinie, a od roku 1935 aż do wybuchu II wojny światowej w parafii katedralnej. Gorliwość duszpasterska, zatroskanie o najuboższych i praca ponad to, czego wymagały obowiązki wikariusza sprawiły, że mówiono o nim „szaleniec Boży”. Kierowany „bożym szaleństwem” powołał do istnienia Stowarzyszenie Rycerzy Serca Jezusowego, które gromadziło najuboższą młodzież robotniczą, dając im szansę zdobycia wykształcenia, duchowego rozwoju i pożytecznego spędzenia czasu. Na spotkania przychodziło tak wiele młodzieży, że sala przy parafii św. Pawła nie mogła ich pomieścić. Oczywiście była to zasługa nietuzinkowego kapłana w wytartej sutannie, który porywał słuchających żarliwością i autentycznością wiary, która owocowała w jego życiu czynami miłości. Ci, którzy spotykali się z charyzmatycznym kapłanem mówili, że jest to kapłan z powołania, jest to święty kapłan. Tej opinii nie podzielali często jego wierzyciele. Ks. Stanisław w swej gorliwości czynienia dobra i tworzenia dzieł miłosierdzia zaciągał pożytki, których nie był nieraz w stanie spłacić. Oczywiście, na regulowanie tych długów poświęcał swoje wynagrodzenie, lecz często okazywało się szczodrobliwość i dobroć serca jest większa niż zasobność kieszeni gorliwego kapłana. Wzywany był także do prokuratury, aby się wytłumaczyć z zarzutów, że w „Echu Parafialnym”, piśmie przez niego redagowanym są teksty antysemickie. Jednak w konfrontacji z życiem Błogosławionego te zarzuty nie wytrzymują krytyki. Pomagał biednym nie zważając na narodowość, a w obozie koncentracyjnym ryzykując własnym życiem, pomagał żydowskim współwięźniom, z którymi pracował.
W ciąg dobroczynnej działalności ks. Stanisława wpisują się: Zorganizowanie taniego kina przy parafii św. Pawła, aby ubogim umożliwić dostęp do kultury. Prowadzenie kursów zawodowych dla młodzieży robotniczej, by dać jej szansę na zatrudnienie, a przy okazji przybliżyć im naukę społeczną Kościoła. Założenie Stowarzyszenia Pracownic Domowych, które pomagało kobietom znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej. Powołanie do istnienia Towarzystwa Miłosierdzia Chrześcijańskiego, które zajmowało się materialną pomocą najuboższym. Dom tego towarzystwa został ulokowany na Kalinowszczyźnie, najbardziej zaniedbanej dzielnicy Lublina, gdzie kradzieże i pobicia były na porządku dziennym. Organizowanie tanich pielgrzymek na Jasną Górę, które był dostępne dla wszystkich nie zależnie od zasobności kieszeni. Tanie pielgrzymki wpędzały nie raz w tarapaty finansowe gorliwego kapłana.
Po wybuchu II wojny światowej ks. Stanisław organizował pomoc dla uciekinierów z centralnej Polski. Osobiście chodził po domach, prosząc o żywność dla nich. Pracował fizycznie wraz z innymi przy odgruzowywaniu zbombardowanej katedry lubelskiej. Zbierał pieniądze na reperację dachu, aby zabezpieczyć katedralne freski. Gorliwego kapłana tak wspomina jego współpracownik ks. dr Stanisław Krynicki: „Jako kapłan był bez skazy. Można się było budować, gdy odmawiał brewiarz, odprawiał Mszę św. lub inne nabożeństwa. Nie tylko, że nie było rozdźwięku między życiem osobistym wewnętrznym, a pracą na zewnątrz, ale te dwie dziedziny wzajemnie się uzupełniały i opierały na sobie. Do dziś z gorącą wdzięcznością wspominają go wierni jako gorliwego i cierpliwego spowiednika, jako wielkiego czciciela Matki Najświętszej. Pamiętają ludzie o jego bezinteresowności i wyrozumiałości, o jego współczuciu dla chorych i litości dla ubogich”.
Przez ofiarne życie, ks. Stanisław Mysakowski dojrzewał do męczeńskiej śmierci. W listopadzie 1939 roku został wezwany przez Niemców na Zamek Lubelski, gdzie mieścił się areszt śledczy. Niektórzy radzili mu, aby tam nie szedł, tylko się ukrył. Jednak ks. Stanisław w swej prawości sądził, że będąc niewinnym wyjaśni pomyłkę i wróci do domu. Brał także pod uwagę dobro swoich najbliższych. Gdyby się nie zgłosił, hitlerowcy w odwecie mogliby wymordować rodzinę. Nie przewidział jednak hitlerowskiego barbarzyństwa i okrucieństwa. Ks. Stanisław został skazany na karę śmierci pod absurdalnym zarzutem „zbrojnego oporu przeciw Niemcom”. Po czym został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen a następnie do Dachau. Świadkowie mówią, że ks. Stanisław Mysakowski, często torturowany z wyjątkową brutalnością zachował pogodę ducha i miłość do udręczonych współwięźniów. Potrafił dzielić się ostatnim kawałkiem chleba. Swoją postawą ratował współwięźniów przed całkowitym upodleniem i degradacją człowieczeństwa. 14 października 1942 r. wywieziono go z obozu w tzw. transporcie inwalidów na zagazowanie.
O świętości kapłana pisze ks. Władysław Kłos: „Ks. Stanisława Mysakowskiego poznałem, gdy był wikariuszem przy kościele Bernardynów. Po raz ostatni spotkałem się z nim w obozie koncentracyjnym, najpierw w Sachsenhausen pod Berlinem, a potem, do końca naszego tam pobytu, w Dachau. Nie spotkałem kapłana tak pogodzonego z losem, tak skupionego, tak ofiarnego dla współkolegów, tak zjednoczonego z Bogiem przez ciągłą modlitwę. Bóg prowadził go przez obóz drogą krzyżową, jak mało kogo. Dwa razy skazano go na karę słupka. Po odbyciu tej kary więzień przez pewien czas nie władał rękami tak, że trzeba było go karmić”. Oto jeszcze jedno świadectwo, ojca Leona Cisa OFM: „Z jego twarzy, z jego oczu biła wielka dobroć. Nieraz mi proponował, abym się z nim podzielił jego kawałkiem chleba. Kiedyś grupa więźniów w Sachsenhausen powracała z pracy -księża i Żydzi. Na końcu tej grupy wlókł się, jakiś opuchnięty i owrzodzony Żyd. Kapo, co chwila kopał go i zmuszał do marszu. Ks. Mysakowski podszedł wtedy do tego Żyda, wziął go pod pachę i niósł, a raczej wlókł za sobą. I własnym ciałem zasłaniał go przed razami kapo”.
13 czerwca 1999 roku w Warszawie, Papież Jan Paweł II wyniósł do chwały ołtarzy ks. Stanisława Mysakowskiego w gronie 108 męczenników z lat II wojny światowej (z książki Wypłynęli na głębię).